Miała być spokojna wycieczka za miasto na obiekt R. w mieścinie K.
Obiekt
jak obiekt... w zasadzie go nie ma a jeśli jest to z cieciem i psem, na
wikimapi jest narysowana buda od psa więc pewnie pilnuje niczego.
Wybieram się tam odkąd się urodziłem więc prawie pielgrzymka.
Więc
ruszyłem skoro świt, objuczony prowiantem, szkłami na wszystkie okazje,
bronią zaczepno destrukcyjną i zestawem do uprawiania łomżingu i
wycinki przewodów pod napięciem 110kV. Niestety, dziś sobota a
[OCENZUROWANO] PKS jeździ tylko w poniedziałki! Taka to wiocha, że ludzie jeżdżą tam tylko w poniedziałek, do PGRu pewnie!
Po
chwilowej konsternacji, ale jak to? weekend bez przypału i szabru?
wylosowałem sobie azymut z podręcznego zestawu obiektów których nie ma
ale może da się do nich dokopać i ruszyłem. Wkurw na PKS był tak duży,
że mimo ostatniego ciepła sączącego się z jesiennego już nieba i 16kg
wyposażenia do turystyki pieszej zrobiłem 32km po 5 dzielnicach,
wyexplorowałem z 8 obiektów, w większości nie wartych nawet wyciągnięcia
aparatu ale dzięki złym emocjom załapały się na ostatnie w swojej
historii zdjęcia. Na pocieszenie i na dociążenie plecaka na pierwszym
obiekcie rodzina (martwa) uraczyła mnie historią całej familii od 34
roku, hitlerowskim szabrem ze swastykami i komunistycznym szabrem z dużą
ilością pieczątek. Dostałem też telewizorem marki Ametyst w nogę i
złamałem z 10 dachówek jak Bruce_Lee. Może były mokre. Zdjęcia jak się wymasuję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Szaber ? Wstyd. My to bierzemy tylko ślady stóp i zostawiamy tylko zdjęcia.
Ślady stóp i zdjęcia też szabrujemy.
Prześlij komentarz